Dzisiaj robiłam pranie, właściwie robiła to pralka, za co jestem jej wdzięczna. I jak zwykle wrzucałam ciuszki różne, a że zostało jeszcze miejsca, to zaczęłam szukać ,co by tu jeszcze dorzucić. Padło na szale i chusty, a prałam białe rzeczy to chwyciłam kilka jasnych i włączyłam pranie. Kiedy pranie dobiegło końca oczywiście wywiesiłam je na świeżym powietrzu, bo był słoneczny dzień.W trakcie zauważyłam piękną kolorową pastelową chustę, w różu, fiolecie, seledynie, żółtym i pomarańczowym. Wyglądała przepięknie, tak ucieszyła me serce, że aż zaparło mi dech, naprawdę jest cudna, nawet teraz leży na wersalce i jak patrzę na nią to się uśmiecham. Dodatkowym miłym akcentem prania jest to ,że jak schnie na dworze to potem pachnie w pokoju, tak specyficznie świeżością. Także z jednej strony pachnie pranie a z drugiej hiacynty które stoją koło mnie na oknie. Radość może przynieść wszystko, nawet pranie które można by rzec, jest mało wdzięcznym tematem.
Staram się dostrzegać i doceniać drobiazgi , czego życzę również wam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz